Oto Lisek i jego ukochany, z serii: miłe gesty.
*
Dziś postanowiłam pochwalić się recenzją, którą napisałam na zaliczenie semestru. W ramach ćwiczeń miałam narzuconego autora, a moja praca miała odnieść się pozytywnie do jego twórczości. Zarobiłam 4+.
Miasta z duszą
Jednego nie można
zarzucić Edwardowi Dwurnikowi: lenistwa. Od lat 60. wytrwale zdobywa
wiedzę na temat pasjonujących go dziedzin: malarstwa, grafiki i
rzeźby.
Jest to artysta
przetwarzający swoje spostrzeżenia w dzieła. Obok tematów
zaangażowanych politycznie, Dwurnik tworzy prace refleksyjne,
ukazujące abstrakcyjne, wyciszone wizje morza.
Wykonał sporo cykli,
opowiadających, przykładowo, o losach ludzi żyjących w
komunistycznej rzeczywistości, zajął się upamiętnieniem ofiar
walki ze stalinizmem.
Moją szczególną uwagę
zwrócił Cykl IX, który artysta zaczął tworzyć w czasie
studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, a który kontynuuje
do dnia dzisiejszego.
„Podróże autostopem”
to rysunkowe, niekiedy komiksowe spojrzenie na polskie oraz
zagraniczne miasta i miasteczka, odwiedzone przez autora.
Weduty artysty zostały
zainspirowane pracami innego znaczącego dla Dwurnika malarza –
Nikifora. Plastyk przyznał, że dopiero po obejrzeniu wystawy
Krynickiego w 1965 roku dowiedział się jak prawidłowo chce
ukazywać elementy architektury. Zafascynowało go podejście do
odzwierciedlania wszystkiego, co „zobaczone”.
Cykl IX cechuje
różnorodność. Obok zaakcentowanych centralnie budynków – jak w
wypadku Wiednia – spoglądamy na rytmicznie osadzone domostwa, bez
linii horyzontu i wyraźnej perspektywy – Białogard, Nowy Jork
czy Wenecja (na fot. obok).
Autor nie skupia się jedynie na ukazaniu największych metropolii. Każdy obraz to wariacja na temat danego obszaru, spojrzenie z lotu ptaka na jedną scenę miejską. Fragmenty topografii umieszczone są niekoniecznie zgodnie z rzeczywistością. Bohaterami najczęściej są domy, otoczenie, a ludzie – jeśli już odnajdujemy te malutkie postacie – odgrywają role epizodyczne. Wyjątkiem są płótna „Zamość”, a także „Wiejski Pałac Kultury”, na których człowiek wysuwa się na pierwszy plan. Jest potwierdzeniem istnienia, miejskiego gwaru czy jestestwa. Spoglądając na, najczęściej bardzo kolorowe i szczegółowo oddane fragmenty architektury, nie dopatruję się w nich realności.
Obok szalonych,
nasyconych kolorystycznie wizji miast w Cyklu IX pojawiają się
miejscowości nazwane przez Dwurnika „błękitnymi”. Szczecin,
Wiedeń czy Zurych są wzorem zastosowania gamy niebieskiej.
Przypomina to w pewnym sensie wyciszony okres w twórczości Picassa.
Podążając tym tropem można podejrzewać, że rezygnacja z barwy
świadczy o tym, że wycieczki do tych konkretnych miejsc wiążą
się ze szczególnymi wspomnieniami artysty.
Dla mnie poszczególne
obrazy są fascynujące, ponieważ są zapisem wędrówki Edwarda
Dwurnika, artystycznych inspiracji i zmian jakie w nim nastąpiły od
pierwszego płótna – wieczorów w Grochowie- z 1966 roku do
ostatniego – ilustrującego Pragę – z 2009. Każde dzieło to
osobna historia, którą mam ochotę zagłębiać i podziwiać.
Zastanawiam się, co spotkało Dwurnika w każdym z odwiedzonych
miast i czasami chciałabym, żeby polskie realia były równie
dynamicznie kolorowe, jak w wyobraźni i na malowidłach autora.